poniedziałek, 4 maja 2009

Sajgon-Delta Mekongu

Pozegnania

Z zatloczonego, goraceg Sajgonu pojechalismy do cichej, zielonej Delty Mekongu. Nasze ostatnie dni w Wietnanie - wielka niespodzianka - delta - cudowne miejsce, w dodatku prawie zadnych turystow i calego "bacpakerskiego przemyslu" - na koniec znalezlismy nasz "prawdziwy Wietnam"...

W Sajgonie (dzis miast nazywa sie Ho Chi Ming City - dlaczego? - wiadomo..) zatrzymalismy sie tylko na dwa dni - olbrzymie, pelne motorow (powtorka z Hanoi), niemozliwie skwarne i duszne miasto. W dzien upal jest nie do wytrzymania, wieczorem mozna wyjsc na ulice, usiasc w ktorej z lokalnych knajpek, napic sie zimnego piwa. Mieszkancy Sajgonu, serca Poludnia sa otwarci, chetnie porazmawiaja z cudzoziemncem. Niektorzy wsiakaja w atmosfere Sajgonu, spedzaju tu wiele dni. Jak Kanadyjczyk, ktorego poznalismy pewnego wieczoru przy piwie - zaskoczyl nas doskonala znajomoscia jezyka polskiego :)
Ale spieszy nam sie do Delty Mekongu, jednej z najwiekszych delt swiata. W te rejony nie jezdza turystyczne busy, wiec mamy nadzieje uciec od turystycznego getta. I tak sie dzieje - jedziemy lokalnym busem (tym razem nikt nas nie oszukuje) z samymi miejscowymi.
Mekong jest potezny, toczy swo wody przez kilka tysicy kilometrwo, od wyzyn Tybetu po niziny Indochin. Wiec jego delta jest potezna - wiele kilometrwo przed ujsciem do morza Mekong zmienia sie w dzisiatki, setki rzek, rzeczek, kanalow - poteznych, o zoltych spienionych wodach, ktore przekraczaja gigantyczne promy i malenskich, takich ze palmy rosnace po obu stronach niemal sie dotykaja. Woda jest wszedzie, a na niej wyspy, wyspeki, wielkie i malenkie. Delta Mekongu tetni zyciem - w wioskach ludzie uprawiaja kokosy, jest ich niemozliwie duzo - takiego zageszczenia palm kokosowych jeszcze nie widzielismy - cale morze zielonycb lisci, sa wiec "fabryki" kokosow, sa male statki wiozace orzechy na wieksze, a te znowu na olbrzymie transoceaniki, skad poplyna w clay swiat. Na Mekongu mnostow lodek, malenskich, takich ze miejsce w nich na jedna osobe i wielkich statkow, jakich nie powstydzilby sie zaden wielki port nad oceanem. A wszystko w ruchu, w nieustannej krzataninie, na zoltych wodach Mekongu. Siedzimy na brzegu w miasteczku Ben Tre, przypatrujemy sie zyciu delty. W Ben Tre ciezko nawet znalezc hostel dla turystow, spimy wiec w pokaznym hotelu partii komunistycznej - jesli porownac jakosc do ceny - jednej z najlepszych noclego w Wietnamie.
Mozna wynajac lodke, poplynac na wycieczke. Ale przeciez ludzie stad tez musza jakas sie przemieszczac - moze by posuzkac lokalnej lodzi. Pomysl byl wiecej niz trafiony. Dowiadujemy sie ze rana z nabrzeza odplywaja lodzie - wiec rano meldujemy sie na miejscu - sa lodzie, stare, drewniane, jak z "Piratow z Karaibow". Nikt nie mowi po angielsku, ale piszemy na kartce nazwe miejscowossci, ludzie pokazuja nam lodz - skrzypiac, pachnaca starym drewnem, jestesmy jedynymi pasazerami - miejscowi pakuja tylko towar, worki z ryzem, olbrzymi kosze - za nieco ponad 2 dolary mamy wiec 7-godzinna wycieczke :) Plyniemy szerokimi, potem waskimi odnogami, zatrzymujemy sie w wioskach, w ktotych z naszej lodzi ubywa albo przybywa towarow. Machaja nam ludzie z innych lodzi, w wiosek, patrzymy jak spranie i szybko ludzie pakuja orzechy kokosowe, jak lowia ryby... Szkoda nam opuszczac lodz, ale oto i nasze miasteczko, tez niemal bez turystow, wiec i ceny nizsze i jedzenie lepsze, ludzie uprzejmi - sa miejsca w Wietnamie, gdzie mozna zapomniec o wszytskich oszustach, naciagaczach i naganiaczach.... I gdzie mozna zobaczyc prawdziwy Wietnam...

Delta Mokongu byla nie tylko miejscem naszego pozegnania w Wietnamem - w Delcie rozstalismy sie - Iza pojechala w swoja, a my w swoja strone... (wlasciwie ta sama :)
Nasz blog jest mocno opozniony w stosunku do rzeczywistosci :( wiec z perspektyey czasu mozemy powiedziec, ze obie strony teraz sa szesliwsze - a o to przeciez chodzi :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rozstania, ach rozstania... serce boli, łzy krokodyle...
Ale i tak podziwiam dziewczynę, długo z Wami wytrzymała ;)

uczi pisze...

To było planowane czy rzucaliście talerzami..?

iza pisze...

heh, nic nie jest planowane, a zycie zaskakuje i dlatego jest fajne ;)
pozd