sobota, 9 stycznia 2016

Trzeba i do stolicy :)

Teheran





W Teheranie myśli się dużo o historii - w muzeach o Persji, na placach miasta - o rewolucji. To jedno z tych miast, które ludzie omijają - moloch, niewiele do zwiedzania. Czy nam się podbało? Jakby tak nie piekły oczy - Teheran nie jest taki zły. Pod koniec nawet zaczyna nam się podobać... 

Przyjeżdżamy bardzo rano, na jeden z kilku dworców autobusowych. Chce nam się spać, mi do toalety wpadły okulary przeciwsłoneczne, wiec jestem zła, jemy wczorajsze jedzenie z Tabriz, ja piję obiecaną coca-colę. Wcale nie chce nam się zwiedzać. Na szczęście nasza hostka dzwoni - jak chcecie, jestem w domu, przyjeżdżajcie. Idzie do pracy i zostawia nas z tym, co stanowiło przez chwilę przedmiot naszych marzeń. Kuchnią, kawą i łózkiem. I już życie jest piękne... Profesjonalny podróżnik pewnie zaczął by zwiedzanie. A nasze leniwe natury postanawiają odbyć przedpopołudniową drzemkę... 

Teheran to wielki, przytłaczający moloch, gdzie nie da się oddychać (choc i tak mamy szczęście - ponoć jest wyjątkowo mały smog) - miasto, liczące ponad 16 milionów mieszkańców położone jest w głębokiej dolinie - na granicy gór i pustyni. Teherański smog to nie ten, co w Pekinie co ogranicza widoczność, to smog, którego zwykle nie widać, a od którego łzawią oczy, drapie w gardle, pojawiają się wysypki. - To od słabej jakości, zanieczyszczonej benzyny - wyjaśniają Irańczycy. - Jak to? Przecież macie tyle ropy? - Ale dla nas jest najgorszej jakości...  No i nieskończone korki... Gdy raz na jakiś czas spadnie w Teheranie śnieg - ponoć dochodzi do zakorkowania niemożliwego. Poruszamy się najczęściej metrem - też zatłoczonym, a Irańczycy potrafią się pchać. Mara śmieje się - Hindusi pchają się jak mgła, Chińczycy jak woda. A ci - bojowo... Nie mamy szans. Na szczęście - przedziały, części dla kobiet. Zwykle mniej zatłoczone. Kobieta w Iranie, jak ma taką ochotę - może jechać w cześci dla mężczyzn. Mężczyzna nie ma prawa wstępu do części kobiecej. Więc kobiece bywają luźniejsze... 

W Teheranie mieszka Asma, nasza hostka. Zdobyla kilka liczących się gór, zrobiła mnóstwo trekkingów. Ma ciało atletki, przepiękne rysy, gęste kręcone włosy. Ciężko uwierzyć, że ma grubo ponad 40 lat. I - co w Iranie jest niemal nie do pomyślenia - jest sama. - Tak, nie jest to łatwe - śmieje się.  - Czasami czuję się jak kosmitka... Asma ma mnóstwo przyjaciół, ciągle jest zajęta i zdarza się, że umawia się z nami, a potem spóźnia, a my czekamy. Ciągle jacyś jej przyjaciele oprowadzają nas po mieście, odwiedzają. Opowiadają o Iranie. Razem zwiedzamy pałace, muzea, część rządową. Asma wiele podróżuje - Zjeździłą niemal całą Europę Zachodnią. Najbardziej lubi Hiszpanie, Portugalię, zakochała się we Włoszech. Zwykle jeździ z siostrą. - Europa jest koszmarnie droga, wiec jeździmy, o ile to możliwe - tanio - opowiada. - Często bla-bla carem. I wiecie co? W te wakacje jeden z kierowców najpierw zgodził się, a potem odwołał. Pytam, dlaczego. A on - Bo nie wiedziałem, że jesteście z Iranu... Dla nas to śmieszne - idiota. A Aśmie zrobiło się bardzo przykro. - W czym jestem gorsza? Dlaczego się mnie przestraszył?

Teheran jest stolicą. Jak z każdą stolicą - ludzie mówią - Teheran to nie Iran. Jest o wiele bardziej liberalny niż reszta kraju. Można tu kupić, oczywiście nielegalnie, prawie wszystko. W prywatnych domach odbywają się imprezy - z alkoholem, z muzyką, z tańcami. Podróżnicy często mówią, że nie ma tu absolutnie nic ciekawego, tłok, smród - lepiej to miasto ominąć. Ale jak nie pobyć choć 2,3 dni w mieście gdzie tyle sie działo. W mieście z Szach-in-Szaha...  Teheran sam w sobie nie jest też wcale jednorodny - bogata, modna część północna (gdzie klimat jest lepszy)- pełna modnych centrów handlowych (ciągle w Iranie nowość), drogich restauracji, modnie (na ile ostre przepisy dotyczące ubioru na to pozwolą) ubranych młodych ludzi z bogatych rodzin. Południowa - tradycyjnie biedniejsza, zwyczajna, trochę chaotyczna, bazarowata. 

Asma jest niezwykle energiczna. I roztrzepana. Ciągle czegoś szuka. W Iranie jest jeszcze dodatkowy problem. Trzeba szukać przed wyjściem chusty, która zawsze złośliwie się zapodzieje. - To straszne - śmieje się. - Wy pewnie szukacie klucza, telefonu, a mnie jeszcze chusta dochodzi.... My ciągle nie możemy nauczyć się noszenia chusty. Asma pociesza nas - Ja mam trzydzieści lat doświadczenia. Wyglądamy zawsze jak przebierańcy. Albo idotycznie. Są kary za brak chusty. Można dostać baty - zwykle zmienione na mandat. Dla "recydywy" kara jest oczywiście wyższa.  Choć turystka, przyłapana pierwszy raz byłaby traktowana ulgowo. Z dwa może razy wyszłam na zewnątrz bez chusty. Zapomniałam. Po kilku minutach oczywiście zorientowałam się. Czułam się, jakbym byłą nago. KIedyś wieczorem Asma będzie pokazywać zdjęcia z Europy. Dziewczyna o doskonałej, wysportowanej figurze z topie, krótkich spodenkach. - Szkoda, że nie mogę tak się ubierać w moim kraju...

Teheran ma coś, co wynagradza zmęczenie metropolią. Muzea. Jeśli po coś warto tu przyjechać to po nie. Świat Persów. Wspaniałej cywilizacji. Na szczęście w Iranie rewolucja raczej nie niszczyła zabytków. Oczywiście że planujemy jechać do Persepolis. Ale teheranskie muzea trzeba zobaczyć. Jest też muzeum klejnotów - można tu wejść tylko 3 dni w tygodniu i tylko przez 3 godziny. Zwiedzanie, kontrole przed wejściem. To skarby z już muzułmanskego Iranu. Jeden z najwspanialszych zbiorów świata. W tym słynny Pawi Tron (nie ten co miał być zresztą - ale to taka mała zagwostka, zainteresowanych problemem odsyłam do Mary :).

Asma ma wiele planów dotyczących podróżowania. Ma wiele gór do zdobycia. Często o tym rozmawiamy. Ma szczęście - ma unikalny zawód, jest w nim doskonała i dobrze zarabia. Skończyła zresztą jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w kraju. Nie ma problemów z otrzymaniem europejskich wiz. Stać ją jakoś na podróże. Ale nie każdy Irańczyk ma takie szczęście. - Nie wiecie, jak macie dobrze, że możecie podróżować.. - wzdycha. - Że dla was świat nie ma granic. Wielu jej znajomych z uniwersytet znalazło pracę na Zachodzie. - Dla specjalistów jest to możliwe. Ale ja nie zdecydowałam się. To mój dom... (slyszymy to często w Iranie).

Pojechałyśmy zobaczyć Mauzoleum CHoimeiniego. Asma i jej znajomi trochę krzywią się. - Po co tam jechać? Tłumaczymy, że po prostu jest to dla nas interesujące. Jedziemy niemal za miasto, stąd góry wydają się na wyciągnięcie ręki. Potężny kompleks - ciągle w budowie. Żałośnie to wygląda - jakby zabrakło pieniędzy. - To nie tak, pieniądze są - po prostu ciągle zmieniania są architekci, ciągle to, co było dobre w tamtym roku, okazuje się złe w następnym... Chomeini zmarl w 1989 roku i niemal natychmiast w przepięknym miejscu, na obrzeżach miasta rozpoczęto budowę mauzoleum. Jego trumna wśród srebra, luster i zieleni. Ludzie podchodzą modlą się. Pamiętamy - Iran to kraj szyicki, więc tu nie jest "bałwochwalstwem". Wokól miejsce na piknik, sklepy - taki był plan. żeby ludzie przyjechali tu wypoczywać. Są drzewa, fontanny. Ale pustawo...

Z Teheranu pojedziemy... Na koniec świata :) Do części Iranu gdzie rzadko zaglądają turyści. Nareszcie! Dostajemy informację na CS - wiem, że to nie po drodze, ale serdecznie was zapraszam, Zobaczycie prawdziwy Iran. Zobaczycie zabytki, o których nie pisze w przewodnikach. Nie bójcie się. Jedziemy? Głupie pytanie... Zostawiamy u Asmy rzeczy i udajemy się do Damghanu.  Nawet Asma tam nie była, choć słyszała, że to niesamowicie pięknie miejsce... 















1 komentarz:

uczi pisze...

lubie Twoj styl..piszesz lekko a tak autentycznie i nieszablonowo..dobrze sie czyta..wiekszosc blogow to wodolejstwo..Twoj jest najlepszy na swiecie..wydaj to jako ksiazke..kupie ze 100 egzemplarzy i bede mial na zawsze rozwiazana sprawe prezentow..