sobota, 30 maja 2009

O Laosie i Indochinach calych podsumowania slow kilka

Jak nam w Wietnamie, Kambodzy i Laosie bylo - a bylo zupelnie inaczej niz sobie to wyobrazalismy



Indochina

(tak nazywa sie jeden z moich ulubionych filmow, ktorego ogladanie zawsze powodowalo we mnie chec odwiedzenia tego regionu :)



Laos

Ten kraj z calego regionu zwanego Indochin podobal nam sie najbardziej - bylo w nim najwiecej czegos, co nazwac mozna by "egzotyka", widoki rzucaly na kolana (cudowne, wspaniale gory), ciagle mozna tu znalezc wioski jak ze starych magzynow podrozniczych, ludzie jedza robaki, sprzedaja pajaki i weze na bazarze... Choc jest i caly turystyczny biznes - rozwijajacy sie niemal na naszych oczach - ale rozwijajacy sie chaotycznie, troche bez planu i jakiejkolwiek kontroli - czego efekty nie zawsze sa wesole. Laos jest blisko Tajlandii - i wiele osob przyjezdza tu na kilka dni - czasem dni wypelnone tylko dzikim imprezowaniem... Wiec z miasteczkach tworza sie turystyczne getta, nie majace wiele wspolnego z prawdziwym Laosem... Jest to tez modny cel "egztycznych" podrozy, coraz wiecej tu wycieczek, grup przyjezdzajacych na zorganizowany (i bardzo drogi) trekking, w tym tlumie coraz rzadziej mozna spotkac podroznikow, podrozujacych z malym budzetem... Wielu, ktorzy sa w Laosie drugi, trzeci raz przecieraja oczy ze zdumienia - jak bardzo ten kraj sie zminil... I jak podrozal - bo Laos przestal byc juz jednym z najtanszyh krajow swiata, choc ciagle jest to kraj w miare tani (inaczej patrz sie na "taniosc" w podrozy kilkutygodniowej, inaczej w wielomiesiecznej...) - za noclegi placilismy zwykle od 2 - 5 euro (za dwie osoby), jedzenie jest drogie, male i niezbyt dobre - i ciezko znalezc cokolwiek ponizej 1 euro, ceny w sklepach - tez dosc wysokie - i ceny zywnosci czynia podroz droga ( a jak o zywnosci to i o napojach - piwo - najtansze 1 dol, zwykle 1 euro,z a to taniutkie lao-lao), nie jest tani tez transport, nawet publiczny lokalny autobus za ok. 300 km kosztuje 5-6 euro no - i bilety wstepow - do wszytskiego, od swiatyn po wodospady, jaksinie, wioski i wszytsko co mozna ogrodzic i postawic budke z biletami... No i cos co niezbyt nas interesowalo - ale sprawdzilismy ceny - zorganizowane trekkingi - kosztuja fortune...

Ale - spedzilismy w Laosie wspaniale chwile, poznalismy super ludzi, zobaczylismy wiele, wiele rzeczy.... Warto bylo zboczyc troche z trasy, nadrobic pare(set) kilometrow...
I na pewno Laos jest krajem do ktorego napewno chcielibysmy jeszcze wrocic :)

Trzy kraje, trzy swiaty

Czesto wrzuca sie je do jednego worka, ich nazwy wymawia jednym tchem - a sa tak od siebie rozne - Wietnam, Kambodza, Laos - w tzw. Indochinach spedzilismy prawie trzy miesiace - kawal czasu, choc tak naprawde tyle co nic... Ile trzeba tygodni, miesiecy zeby poznac jakis kraj? Wystarczy kilka, czy kilkanascie? Jedno jest pewne - to trzy calkowicie rozne kraje - wszytsko jest inne - ludzie, jezyki, caly "klimat" i po kazdym z nich inaczej (choc po kazdym bardzo latwo) sie podrozuje. Laczy je tragiczna, smutna, zla historia. Laczy ich blyskawicznie i chaotycznie rozwijajacy sie przemysl turystyczny, swoista moda na ta czesc swiata.
Najtanszy byl Laos, najdrozsza Kambodza. Najmilski ludzie - znowu Laos, najmniej nam przyjazni - znowu Kambodza. Kraobrazy - wygrywa Laos, ale zabytki itd itp - nic nie pobije kambodzanskiego Angkor Wat. Ale plaze - tylko Wietnam. I dzunga - piekna, wspaniala w kazdym z nich... I jeszcze - najtansze piwo - bezkonkuirencyjny Wietnam, najdrozsze - Kambodza... (od Marcina :)
Myslelismy ze bedzie bardziej "egzotycznie" "azjatycko" "dziko". A to w Chinach widzielismy o wiele wiecej ludzi w tradycyjnych strojach (nie dla turystow), ciagle zywych zwyczajow, tradycji... Podrozowanie bylo latwiejsze niz sie spodziewalismy, zarcie gorsze, ludzie... - wszedzie mozna spotkac ludzi zlych i dobrych, milych i milych mniej, wiec ciezko uogolniac... Ale czasem bywalo ciezko - tu czlowiek mocno czuje ze jest bialy, inny - ze przyjechal z czesci swiata uwazanej tu za baaaardzo bogata (co nie do konce jest przeciez prawda) - czasem czulismy sie, jakby miejscowi traktowali nas jak chodzace bankomaty, jakby wyobrazali sobie, ze plecaki mamy wypchane dolarami i nasza najwieksza potrzeba jest ich jak najszybsze wydanie....
Co nam najbardziej przeszkadzalo - coraz bardziej zamykajace sie turystyczne getta, turystyczne swiaty.

Czy warto tam pojechac? Pewnie, ze warto :) Im wiecej czasu uplywa od naszej wizyty w tej czescie swiata (taaa mamy blogowe zaleglosci :) - tym bardziej docenniamy "Indochiny: - to co zobaczylismy, przezylismy... Na pewno bylo warto!

Brak komentarzy: