wtorek, 12 maja 2009

Siem Reap - Angkor Wat

Khmerskie cuda

Gdyby tylko jedna ze swiatyn Angkor Watu stala sobie gdzies osobno, bylaby wielka atrakcja, cudem swiata, mekka turystow - a tu jest ich kilkadzistat... Angkor Wat to zelazny punkt kazdej wizyty w Kambodzy - mozna narzekac - za duzo turystow, za duzo calego szumu woko tego miejsca, za duzo komercji - ale Angor Wat nie jest ani troche przereklamowane, nie da sie w zadne sposob przesadzic wspanialosci tego miejsca, to jedno z takich miejsc, ktorego atmosfery nie odda zadna fotografia, zaden film. No, wiec udalismy sie do Siem Reap -miasteczka - bazy do zwiedzania starozytnych swiatyn....

Nie sposob byc w Kambodzy i choc przez chwile zapomniec o istnieniu Angkor Wat- charakterystyczna sylwetka glownej swiatyni jest na fladze, na banknotach, na papierosach, piwie, na logo wielu bankow, sklepow, resteuracji, w nazwyach agencji turystycznych, firm transportowych - wszedzie. To narodowy symbol, duma kraju. Nawet Pol Pot, ktory bez zmruzenia oka niszczyl dziesiatki swiatyn i klasztorow, nie tknal Angkor... Swiatynie to najwiekszy cud tego regionu, jedna z najwspanialszych budowli Azji, calego swiata nawet.

Nie ma chyba drugiego miesca w Kambodzy, gdzie byloby latwiej sie dostac niz do Siem Reap, z kazdego miasta w kraju, nawet z krajow sasiednich dziesiatki aotobusow dziennie, autobusow pelnych turystow wyrusza do Sieam Reap - zobaczyc swiatynie. Wiec nie dziwi nas, ze centrumtdo nie Kambodza wcale - to Europa- hotele, restauracje dla cudzoziemcow, sami biali na ulicach - setki, tysiace turystow... Biala, halasliwa, droga enklawa. Mieszkamy w cichym hostelu, prowadzi go cala rodzina, jest w Francuz, ktory ozenil sie z Khmerka, maja mala, sliczna corke - kobiety swietne gotuja. Zanim rodzina postwila to hostel, w tym miejscu znajdowala sie farma krokodyli.

Nasz hostel stoi troche na uboczu, troche poza centrum, gdzie zaczyna sie robic troche bardziej "khmersko", ale i tu mocno czuc, ze Siem Reap jest bardzo rozny od reszty kraju - bogate, zadowolone z siebia miasto - ale nie ma sie czego dziwic Angkor Wat to kopalnia zlota.

Ktos sprytnie to wymyslil - caly teren mozna by zwiedzic w dwa dni -intensywne, meczace, ale mozna - jeden dzien to za malo, trzy - troche za duzo, mozna dostac przesytu - ale na dwa dni nie da sie kupic biletow - sa 1 - 3- dniowe i tygodniowe. Cena biletow wstepu spedza sen z oczu turystow - 20 dol za dzien, 40 za 3-dniowy karnet. Wiadomo, ze dzien to za malo, wiec - trzeba wydac 40 dol!!! To duzo, nawet w Europie, a w Azji - bardzo duzo, za te pieniadze mozna przezyc kilka dni, mozna bardzo daleko zajechac... Ale - trzeba. Nie da sie tego obejsc, dawno minely czasy, gdy mozna bylo przekupic straznika, probowac wejsc "na lewo" - teren jest swietnie strzezony, dodatkowo bilty sa sprawdzane przy kazdej swiatyni - i zadnych znizek, zadnych wyjatkow.

Myslimy sobie- Kambodza to biedny kraj, kraj wielu potrzeb, kraj gdzie wciaz gloduja ludzie, gdzie ofiary min zebraja na ulicy, kraj, gdzie nie ma drog, nie ma infrastruktury - ale kraj stosunkowo maly - zaledwie kilkanascie milionow mieszkancow. A teraz liczymy - kilkaset turystow dziennie placi 40 dol za wstep do swiatyn - ile to miesiecznie, ile rocznie - wychodza zawrotne sumy - za te pieniadze mozna by utrzymac wszytskie kambodanskie sieroty, wyzywic jego mieszkancow, albo zbudowac drogi, szkoly - wlasciwie Kambodza moglaby zyc z Angor Watu. To kura znoszaca zlote jaja. Ale w przewodniku czytamy - tylko kilka procent dochodow ze sprzedazy biletow jest przeznaczona na utrzymanie kompleksu, reszta znika w czarnej dziurze - caly biznes kontroluje powiazana z rzadem, ale prywatne firma - tam tez trafiaja cale dochody...

Nie ma mozliwosci, aby Angkor Wat zwiedzac na piechote - wynajmu motorow zakazano turystom - niby, za duzo wypadkow - ale wiadomo, ze chodzi o pieniadze, turysci maja jezdzic tuk-tukami i slono za nie placic. W planach byl tez zakaz wjezdzania na teraz Angkor Wat rowerami (za duzo wypadkow?), ale na szczescie tego "genialnego" pomyslu nie uskuteczniono - wiec mozemy wynajac rowery :) Teren jest plaski, drogi dobre, majac wlasny transport jestemy wolni, mozemy jezdzic bez zadnych ustalonyh marszrut, ronbic co chcemy - no i wszytsko wychodzi o wiele taniej:) Dzien wczesniej kupujemy bilety-daje to troche oszczednosci, bo jesli bilet kupi sie odpowidnio pozno, mozna jeszcze tego samego dnia wejscna teren swiatyn - i ciagle miec cale trzy dni - wiec pierwszego dnia ogladamy glowna swiatynie, na drugi dzien wstajemy przed wschodem slonca...

Najstarsze swiatynie pochadza z VII w, namlodsze z XII, XIII - z czasow, gdy na ziemiach tych pra- pra dziadowie wspolczesnych Khmerow, jeszcze wyznajach hinduzim, stworzyli silne, bogate krolestwo. I budowali cuda - swaitynie,palace, drogi, nawet olbrzymie sztuczne jezioro, w ktorym do dzis, schodzac po starozytnych kamiennych shodach kapia sie dzieciaki z okolicznych wiosek...
Trzy wieze glownej swiatyni Angkor Wat, odbiajajace sie w wodzie... I koljen swiatynie - wspanialy Bajon, gdzie posrod kamiennych twarzy, posrod ciemnych, zimnych korytarzy mozna sie szwedac godzinami, swiatynie - piramidy, gdzie wchodzi sie kilkanascie metrow w gore po niemozliwie waskich i stromych schodach, swiatynie -labirynty korytarzy, sal, zaulkow, swiatynie toczace przegranba bitwe z dzungla - gdzie gigantyczne drzewa rozsadzaja mury, cale budwle, gdzie korzenie wrastaja w dachy, w oltarze, gdzie galezie wyrastaja ze starozytnych rzezb -najbardziej widowsikowe, najczesciej fotografowane ( w takiej swiatyni krecona Tomb Rider)... Wielkie, poteze swiatynie, widoczne z daleka i male, zagubione w lesie... A w nich rzezby, a na scianach olbrzymiesceny bitew, koronacji, opowisci o codziennym zyciu, czasem napisy jeszcze w sanskrycie. Kilkaset hektarow, kiladziesiat swiatyn - trzy dni od rana do nocy, ale nie spieszymy sie, czasem posiedzimy sobie moze za dlugo w cieniu jakiejs swiatynnej bramy, w porze najwiekszego upalu zdrzemniemy sie gdzies wsrod starozytnych murow - w Angkor Wat nie mozna sie zbyt spieszyc, nie mozna za duzo pstrykac zdjec, nie mozna za wiele czytac nawet - bo wtedy cale doswiadczenie zleje sie w jedno i czlowiek zapamieta tylko pospiech i stres, ze nie zobaczy wsyztskiego. I widzac za duzo, za szybko, nie zobaczy nic...

Angkor Wat robi wrazenie, niemal rzuca na kolana. Strasza przewodniki, ze turystow sa straszne ilosci - nie wiem, czy przesadzaja, czy mielismy szczescie, bo ludiz jest naprawde niewielu, nieraz jestesmy w swiatyni zupelnie sami...

Przewodniki ostrzegaja tez - teraz ten jest wciaz zaminowany, Czerwoni Khmerzy, po upadku rezimy zaminowali olbrzymie polacie kraju - takze okolice Angkor Wat i miny wciaz nie zostaly jeszcze usuniete - wiec lepiej nie szwedac sie po okolicy, nie zbaczac z wytyczonych sciazek - a w przypadku naglej potrzeby udania sie w krzaki przypomniec sobie kambodzanskie powiedzenia - "Lepiej, zeby zobaczylo cie sto osob z golym tylkiem, niz jedna bez nogi".

I tym straszno - smiesznym kacentem konczym opisywanie rzeczy nieopisanych - slawnego Angkor Wat. I udajemy sie na polnoc :)

1 komentarz:

uczi pisze...

W końcu więcej Was na zdjęciach.Polecam zwłaszcza nr 98 :)