wtorek, 16 czerwca 2009

Bangkok

W Miescie Aniolow
Radiowozem do Bangkoku
Tym razem nie biegalismy po swiatyniach, palacach, tylko wloczylismy sie bez celu, plywalismy rzeka, wieczorami ogladalismy potezne ulewy. I wielka niespodzianka - spotkalismy Nine i Stafano!

Szybko (jak to w Tajlandii) bywa zlapalismy okazje do Bangkoku - tajskie malzenstwo w terenowce - ani slowa po angielsku, wiec wiele sie nie ogadalismy. Kierowca zadzownil do kolegi, mowiacego po angielsku - w ten sposob dowiedzielismy sie cos o sobie :) Tajowie czestuja nas ciastkami, kupuja wode, starsznie im przykro, ze nie jada do samego Bangkoku, tylko 60 km. przed - ale - cos wymysla. Wymyslili - nie wiemy, czy nasz kierowca mial cos wspolnego z policja (policjant? kolega?), czy uwazal, ze to najlepsze i najbezpieczniejsze miejsce, aby nas zostawic - oto jestesmy na "autostradowej policji". Policjanci (tajlanadzka policja ma chyba najladnisjze mundury na swiecie - obcisle, do tego oficerki ;) - wcale nie wydaja sie zdziwnie nasza obecnoscia - witaja nas, wypytuja o nasza podroz, robia sobie z nami zdjecia, przynosza prezeny - policyjne gadzety - mowia, ze mozemy stad jechac do stolicy autobusem - ale po co, skoro autobus stoi w korkach i dlygo jedzie - "trafik police" zawiezie nas szybciej. I za chwile siedizmy w radiowozie, z 3 policjantami - i z zawrotne predkoscia jedziemy do Bangkoku :)
Wysiadamy na wielkim dworcu autobusowym, skad mamy blisko do slynnej khao san road - miesjca, gdzie przybywaja wszyscy obiezystwiasci, turystycznego centrum miasta - zaczepiaja nas taksowkarze i - cud - gdy mowimy, ze nie chcemy jechac taksowka - wksazuja nam tani miejski autobus! Czyzby tajskcy taksowkarze przeszli jakas wielka reforme? Z ostatniego pobytu w Tajlandii pamietamy wieczne klamiacych taksowkarze, ze autobusu nie ma itd, itp - a teraz niemal prowadza nas na przystanek! Niemozliwe!
No i jestesmy na Khao San Road, jest juz pozno - ale to miejsce nigdy nie zasypia - nie wazne - wczesnym rankiem, w poludnie, czy w srodku nocy przez Khao San przelewaja sie niezliczone tlumy turystow. czego tu nie ma - oczywiscie tanie hostele, knajpy, uliczni sprzedawcy wszytskiego co mozliwe - mozne tu nabyc nawet swietnie podorobione dokumenty - od prawo jazdy przez legitymacje dziennikarskie, studenckie po dyplomy uniwersyteckie, ulicznie grajkowie, mozna tu zrobic sobie dredloki, tatuza, kolczyki..., pamiatki, gadzety, ciuchy (od hippisowskich zwiezwnych szat po podroby najlepszych firm) - wszytsko (prostytutki oczywiscie tez). Caly ten tlum ciagle porusza sie, halasuje, sprzedawcy nawoluja, z barow plynie muzyka na zywo, ktos krzyczy - nie bojcie sie deszczu, tanczmy w deszczu (wlasnie zaczyna sie tropikalna ulewa), ludzie z placakiami przedzieraja sie przez tlum, Tajowie w tradycyjnych strojach usiluja kazdemu wcisnac pamiatki - mozna Khao San Road nienawidzic, ale drugiego takiego miejsca nie ma na swiecie... Kiedy bylismy tu pierwszy raz wydawalo sie, ze kazdy nas zaczepia, naciaga, nagania. Teraz czujemy sie zupelnie inaczej - nikt nam nie przeszkadza.. Ale to zludzenie - to my zmienislismy sie, nie Tajladnia - bo Kambodzy, Wietnamie, Maroku - tajlandzccy naciagacze sa zupelnie nieszkodliwi... Co z tego, ze zaczepiaja co minute? To zupelnie nic... Sa miejsca, gdzie zaczepiaja czlowieka co sekunde i nie wiedzia co znaczy "Nie".
Idzoemu do hostelu, w ktorym zatrzymalismy sie kilka lat temu - hostel jak hopstel, ale jest jedna niezwykla rzecz - w podworku rosnie gigantyczne drzew, ktorego galezie niemal wchodza do okien. Okna w wiodkiem na dzrewo to w stolicy Tajlandii naprawde rzadkosc!!! A na drzewie ptaki, wiewiozrki.... Nasze drzewo nic nie zmienilo - troche moze uroslo, ciagle tak samo piekne. Ciekawe, czy my zmienilismy sie?

- Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indre, zbudowane przez Wisznu - tak brzmi pelna nazwa stolicy Tajlandii. W skrocie - po prostu "Miasto Aniolow". Bangkok to nazwa uzywana przez cudzoziemncow.

A Miasta Aniolow jst niezywkle - potezny azjatycki moloch - kilkanascie milionow ludzi stloczonych w tropikalnych skwarze i duszacych spalinach (doba w Bangkoku to jakby wypalic paczke papierosow...) - szklane wiezowce i slumsy, wspaniale palace i swiatynie, Chinatown, wygladajace, jaknby stanac tu czas... Bangkok bardzo meczy, ale i fascynuje. Jako, ze to nasza druga wizyta w tym miescie (4 lata temu spedzilismy tuladych pare dni) - tym razem nie biegamy od zabytku do zabytku - zajmujemy sie "nic nie robieniem", wloczymy sie po ulicach, siedizmy nad rzeka. Chcemy zobaczyc zoo - ale znowu kilkakrotnie wyzsza cena dla cudzoziemnoc (obrazamy sie)....

Poruszanie sie po metropolii, wbrew pozorom jest banalnie latwe - wystarczy wsiasc do byle jakiego miejsckiego,taniego autobusu - zpelnie w ciemni, kontrolel spyta nas gdzie jedziemy i wskaze nam wlasciwei autobus, oczywiscie wysadzajac nas w miejscu, gdzie ow autobus jezdz i - i nie skasuje nas ani grosza... Jest tez autobus-prom plywajacy po rzece - i w tym rzecznym promi spedzamy caly dzien - plywamy w tej i z powrotem, cala trasa :) I jest to wspaniale doswiadczenie - szklane wiezowce city, potem palace, swiatynie, potem "normalne" bloki, osiedla, a potem pojawiaja sie drewniane domki na palach - godzine od city - jestesmy w zupelnie innym swiecie - a ostatnie przystanki - az ciezko uwierzyc ze to ciagle stolica Tajlandii - osady na rzece, ludzie lawiacy ryby, kolorowe lodki... A potem znowu z powrotem - godzina - i lsnia w zachodzacym sloncu wiezowce...

Idziemy sobie Khao San Road i - niemozliwe - Nina i Stafano!!! Ponoc nie ma przypadkow - za 2 dni leca do Wloch, oczywiscie zostajemy dluzej, posiedziec wieczoram, pogadac.... Na pewno jeszzce sie kiedys spotkamy... Nina i Stefano zaplanowali juz przyszla wyprawe - Nowa Zelandia :)

Nasi znajomi odlecieli, czas opusci Bangkok. Plyniemy do raju - na malenska Kho Tao, wyspe - mekke milosnikow nurkowania...

1 komentarz:

uczi pisze...

Czy panie policjantki też mają takie obcisłe mundury i są w oficerkach?