środa, 19 listopada 2014

PRAWIE JUŻ....
 
 
 
Dzień 7
Budzimy się obok stacji, do Saint Jacueas, skąd zaczynamy drogę, rzut beretem, może jakieś 100 km, może nie - więc na pewno dziś zaczniemy. Cudnie! Tylko Droga chce inaczej...
Siedzimy i łapiemy. Słońce, pięknie. Godzina, dwie, trzy. Po sześciu przestaje być fajnie.. Niewidzialne czy co? Znowu - złość, rezygnacja, nadzieja, olewanie. Wszystkie fazy - i na końcu to - Niech będzie co ma być, wszystyko ma swój sens i cel.... - i nie ważne, zatrzyma się czy nie... I wtedy (bo jakichś sześciu godzinach, może siedmiu) mamy - starszy Francuz, kawałek za Tuluzę, a potem - TIR!!! Zatrzymuje się na miejscu, gdzie płaci się za autostradę, niezbyt ciekawym, tym bardziej, że właśnie zatrzumała Sklecamy coś po frnacusku (bo rejestracja tego kraju) - coś nam nie idzie i wtedy kierowca mówi, że jest z Bułgarii! - Pa ruski panimajecie? Konieszno! I możemy sobie pogadać! Sukces na stopie? Turecki i rosyjski!
Nasz kierowca jeździł po Rosji, Bliskim Wschodzie, a potem gdy Bułgaria weszła do UE, pierwszym krajem, który otworzył rynek pracy dla Bułgarii była Hiszpania, i natychmiast znalazł pracę. Teraz jeździ po Europie, lubi Hiszpanię. Kocha Bułgarię. - Nie ma po co wracać - szklą mu się oczy. - A tak miło ze Słowianami pogadać! - Lubicie metal? - wow, pewnie. I leci głośno Judast Priest, w sam raz na Drogę do Santiago.
- Pireneje - kierowca pokazuje ośnieżone szczyty. Wow. Jak cudnie. Zachodzi słońce. Nie zaczęłyśmu dziś Camino. Ale nie ważne. KIerowca jedzie do San Sebastian. Wyiadamy w Hastings, niedaleko od skrętu na Camino... Jest ciemno, na stacji informacja, że tu zbierali się francuscy pielgrzymi, pomnik. Długo nie możemu znaleźć miejscówki, w końcu rozbijamy się w lesie. Pięknym zresztą, innym, gęstym, kolorowym.
Dzień 8
Myjemy się na stacji, ladujemy komórki (odpowiedź na pytanie, gdzie myć się na stopie). Musimy zejść z autosrady, jechać wioskami, co wcale nie jest łatwe, bo do końca nie wiemy, gdzie się udać. Ale jest pięknie, widzimy Pireneje, całe w śniegu, a tu złota jesień.... Idziemy drogą (czy aby tą co trzeba?) - urocze wioski, niebieskie niebo, ale ciężko i daleko. I wtedy zatrzymuje się młod dziewczyna, na następnego miasteczka, a potem mężczyna, znów do miasteczka (a każde urocze) - i w końcy Bask, który uczy nas po baksijski dzień dobru i dziękuję, i trudni nie zaorzeczyć, gdy mówi - jaka piękna jest Baskonia, bo jest cudna.... I osttani stop -świetnie władający angislekim Fracuz z dużego miasta tu pracuje. Do samego ST... Tam skąd zacziniemy Drogę. Koniec autostopu. Początek Drogi. Jaka będzie? Co przyniesie? NIech rządzi Droga... Nie my...

2 komentarze:

uczi pisze...

Camino.. ale super..

Kuba Pigóra pisze...

Witajcie. Jeśli już wędrujecie, dawajcie znać. Chętnie wrzucę aktualizację na fb.com/caminopolska . Jeśli macie jakieś ciekawe zdjęcia, podeślijcie na kuba@mypielgrzymi.com . Buen Camino