niedziela, 21 listopada 2010

Kaszmir, India

Zielone oczy Kaszmiru
Oczywiście „uciekł” nam ostatni autobus, jedziemy do Kaszmiru.

Przewodnik przestrzega, to ostatnie polecane miejsce w Indiach. Wojna, zamieszki, terroryzm, porwania. Ale i podroż fascynująca.

Czeka nas podróż z kraju buddyjskiego do muzułmańskiego. Od gościnnych Tybetańczyków, do śniadych ludzi o niepokojących zielonych oczach.

Zatrzymujemy się na noc w małym miasteczku, już w Kaszmirze. Mili ludzie, ciężko uwierzyć, że rok temu padały tu strzały. Ludzie są zmęczeni wojną. życie to wojna... - mówia wzdychając. Śpimy w takim hostelu - właściwie to prawatny dom, gdzie rzadko docierający tu turyści moga wynając skromny pokój. Wielka rodzina - szybko zapominają, że jesteśmy turystami i stajemy sie gośćmi - więc wspaniała kazmirska herbata, kawa - za darmo i długie nocnego rozmowy. Młody chłopak pyta, czy to prawda że w Europie cały czas w telewizji leci pornografia. Bo tak słyszał. Mówimy, że nie. Ale chłopak upiera się - ponoć lecą takie pornograficzne teledyski, gdzie nawet ludzie sie całują.... - mówi, co słyszał zgorszony. W tajemnicy wyznaje nam, ze ma zonę - jestem za młody, ona nie ma posagu, rodzice nie zgodziliby się na ślub - mówi. - Więc wzieliśmy tajny ślub w meczecie. Według prawa islamskiego jesteśmy małżeństwem i nikt tego nie zmieni. Skończę szkołę, znajdę pracę i wtedy przyznamy się i będziemy mogli zamieszkać razem... Jeśli ni będzie wojny....

Przychodzą bracia, przyjaciele naszego młodego rozmówcy. Proponują wspólna wieczorn modlitwę, nie ma znaczenia, ze nie jesteśmy Muzułmanami. Właściwie, czego nie... Pytamy tylko o co będziemy się modlić. - Za długi życie dla Bin Ladena - mówią z powagą nasi przyjaciele...

Wpada ktoś z gazetą... Mina naszych gospodarzy jest niewesoła, wrecz przerażona. Pytają, czy możemy się wrócić. Mówimy, że nie, nie ma szans. Bo nie ma - to jedyna droga z Ladakhu. - Ale co się dzieje?... Pokazują gazetę. I tak nic nie rozumiemy.... Choć są słowa międzynarodowe - bomba, terror... W dwoch meczatach w Kaszmirze wybuchły bomby. Zabici, ranni. - Znów... - załamuja ręce nasi gospodarze. - Musicie uciekać, nie wiadomo, co teraz będzie.... - Gdy rozumieją, że nie mamy wyjścia, że musimy jechac dalej, życzą powodzenia, obiacują modlitwę....



Autobus, któr zawiezie nas do stolicy, odjeżdża po północy. Droga jest tak wąska, że panuje na niej jednostronny ruch. Poza tym, dla bezpieczeństwa wszystkie pojazdy jada razem, w konwoju, strzeżonym przez wojsko. Wosjkowy samochod, potem konwój, na końcu znowu wojsko. Żołnierze uzbrojeni po zęby. Ze wzglądu na zamachy środki ostrożności są więż zwykle. Jedziemy powoli, jest ciemno, niemiłosiernie trzęsie, autobus skacze po wybojach.

Budzę się o świcie - tak mocno trzęsie. Autobus wisi nad przepaścią, próbuje przejechać miejsce, gdzie musiała oberwać się ziemia.Pasażerowie wstrzymuja oddech... Udaje się.... O ile droga do Ladakhu jest przynajmniej utwardzona, tej drogi praktycznie jeszcze nie ma.... A przepaści niewiele mniejsze.

Kaszmir jest nazywany najpiękniejszą doliną świata. W jego stolicy Srinigarze jest wielkie jezioro, odbijają się w nim pokryte wiecznym śniegiem szczyty gór. Na jeziorze ludzie mieszkają w domach -łodziach. Są tez łodzie-hotele i w jednym z nich mieszkamy. Razem z nami Żyd i para Amerykanów.

Sytuacja robi się napięta, choc tu w Kaszmirze to codzienność. W mieście na każdym kroku uzbrojenie po zęby żołnierze. Awiszalom mówi, że tyle wojska nie widział nawet w strefie Gaazy. Gdy wychodzimy na brzeg, żołnierze każą wracać do łodzi. Nie dość, że każdy spodziewa się nowych zamachów, to jeszcze papież powiedział coś, co bardzo żle odebrał świat Islamu. – Nie jest dla was bezpiecznie. Nie wypuścimy was na miasto. żałnierze, gdy tylko próbujemy wyjść 'na ląd".

Pływamy całymi dniami po jeziorze. W nocy słychać serie starzałów. Pytamy rano naszego gospodarza, co się dzieje – To wesele, tak świętujemy. „Wesela” powtarzają się każdej nocy.

Kaszmirczycy mogliby zrobić fortunę na turystyce, ale turyści boją się tu przyjeżdżać. Więc nie mają z czego żyć i jeśli już pojawie się jakiś podróżnik, ci mistrzowie handlu próbuja oskubac go, ile się da. A gdy nic z tego, bardzi się złoszczą, obrażają się, gdy nie chcemy kupić rękodzieła, szafranu, haszyszu. Pwnego dnia rano nie widzimy łódki, ktorą płynęliśmy do brzegu. Zamiast tego stoi kolejka łódek z handlarzami. – To moi krewni – tłumaczy nasz gospodarz. I wiemy, że póki nie obejrzymy ofery każdego z nich, jesteśmy uwięzieni na łodzi. Jeden po drugim „krewni i kuzyni” wciskaja nam to odzież, to biżuterie, to widokówki. Wysłuchanie wszzytkich zajmuje kilka godzin… Mamy dość, czujemy się jak w więzieniu, właściciel łodzi, widząc, że nie chcemy nic kupować robi się coraz mniej uprzejmy.

Wojsko dalej nie chce nas "wypuścić". Mówimy, że chcemy wyjechac z Kaszmiru. Eskortuja nas na dworzec autobusowy.

Jedziemy do Indii. Po drodze kontrole, także osobiste. Wojsko zatrzymuje cały autobus, dokładnie każdego przeszukuje. żadnej taryfy ulgowej dla kobiet, dla turystów. Nasze polskie paszport, dy żołnierze są miejscowi, budza jeszcze w miarę pozytywne skojarzenia. Ale nasi przyjaciele z paszportami USA i Izraela nie są zbyt mile traktowani....

W czasie przeszukań, nawet gdy korzysta sie z toalety - pilnuje żołnierz z karabinem. Patrzy na każdy ruch - wielce to stresujące :)

Opuszczamy Kaszmir. że tak mało widzieliśmy. Może następnym razem....

Dharmasala jest słynna jako miejsce, gdzie przebywa Dalaj Lama, siedziba tybetańskiego rządu na uchodźctwie. Po napietym, smutnym, nerwowym Kaszmirze, tak tu spokojnie, przyjemnie, swojsko niemal....

Malownicze miasteczko w Himalajach, otoczone przez maleńkie wioski. Kilka kilka z nich mieszkają samo Żydzi - nieliczny tu zrobili sobie przerwe w podróży, większość mieszka tu miesiącami, nawet rok. Nie dziwią nas więc hebrajskie menu w żydowskich knajpach, gdzie kelnerzy sa też z Izraela i zawsze dziwią się, gdy nie rozumiemy hebrajskiego, hinduskie dzieci zawsze witające nas Shalome.

Odpoczywają – Po służbie wojskowej dostajemy trochę pieniędzy. Tradycyjnie jedziemy w podróż, najcześciej właśnie Indie. Bo lista krajów, gdzie osoby z paszportem Izraela nie mogą wjechać jest długa. - Wiesz, wojsko u nas to zabijanie, oglądanie śmierci – mówi Dawid. - A tu w Indiach chcemy robić coś przeciwnego… Chodza po górach, zapisuja się kursy jogi, gotowania, medytacje. Zasiedziliśmy się w Dharamsali, prawie dwa tygodnie. Wieczorami rozmawiamy z naszymi nowymi przyjaciółki. – Wiecie, ja też jestem w pewnym sensie Polakiem – mówią czasem, - Moi dziadkowie mieszkali w Polsce... Wielku stara się o polskie paszpory To dla nich bezpieczeństwo, w razie gdyby...., dla młodych podróżników – przepustka w świat.

Zwiedzamy Himachal Pradesh, zatrzymujemy się w świętym mieście Riszikesz, gdzie Ganges jest jeszcze czystą, wartkę górską rzeką. Świętą rzeką, ale jeszcze nie tak brudną, jak w dolnym biegu i tu bez obaw można zanurzyć się w jego fale. Kolorowy tłum pielgrzymów, obieżyświatów.

W Indiach człowiek przestaje sie spieszyc... nieraz zasiedzie się, zamiast dwóch dni - dwa tygodnie.... Więc powoli podróżujemy. Ale ciągle poruszamy się w stronę naszego kolejnego marzenia - NEPAL...

3 komentarze:

Dorotka pisze...

no to kiedy bedzie ten Nepal.Kiedy????
ja kcem poczytac juz!
moze wtedy szybciej wrzuce swoje fotki do WebAlbumu?
to czekam na kolejny odcinek !!!

uczi pisze...

Dorota mi pisze po nocy esy że jak to jest że jest nowy wpis i nie ma mojego komentarza.. Ja się po prostu zastanawiałem dotąd jaki to jest kaszmirowy kolor..

Dorotka pisze...

to wcale nie było "po nocy" !!!
kłamczuch !!!!!
Ci pokaże kaszmirowy szaliczek to zobaczysz kolory :)