piątek, 3 kwietnia 2009

Hanoi

Mototown



Skonczylismy o biagietkach i zaczniemy o bagietkach - maja one wielka dla nas wage bo to nasze glowne pozwienie - bagieta z jajkiem i czasem mamy dosc jajek i bagiet ale znowu i znowu je jemy - taniej i latwiej sie nie da :) A z bagietkami jest caly biznes - bo raz taka moze koszowac 5 tys. dongow (1 zl) a innym razem sprzeadawce zada 10 tys., jak chce 5-6 to jest bardzo uczciwy i takie szczescie spotyka nas rzadko, zwykle widzac biale twarze cena rosnie do 10 tys....



I wlasnie w Hanoi, gdzie bagietki osiagaja kosmiczne ceny (dla bialych oczywiscie), jesli pojdzie sie prosto od polnocnego dworca kolejowego, wzdluz rzedu sklepikow i bud, jest taki pan od bagietek - nie rozumie ani slowa po angieslku, ciezko go wiec spytac o cene - a cene ma dobra, nie naciaga, bierze tyle co od lokalnych. Pan ejst starszy, powolny, w grubych okularach, kraciastej koszuli, z namaszczeniem smazy jajko, kroi bulke, dodaje ziol. Jest i zona, ktora wlasnie przygotowuje mu zupe - bo sklepik (mala lada i plasikowe siedzenia na zewnatrz) to jednoczesnie dom "bagietkowego pana" - wiec za plecami mamy pokoj-jadalnie z telewizorem, oltarzykiem, a wyzej na drewnianym podescie - sypialnie. W sypialni spi syn, zwykly wietnamski nastolatek, ma stary magnetofon, skrzekliwie plyna z niego lokalne hity, wlasnie wstal, schodzi na dol, siada przy stole, pije mleko. Cale zycie rodziny widac z ulicy. Zyja i jednoczesnie sprzeadja biagieki. Nie oszukuja. Nie naciagaja. Zamawiamy dokladke - "bagietkowy pan" zna sie na rzeczy...



Do Hanoi przyjechalismy bardzo rano, jeszcze po ciemku. Pierwsze wrazenie -pozytywne. Troche nawet "europejsko" - waskie uliczki, kamienice. Czekamy na dworcu na swit, udajemy sie w poszukiwaniu taniego hostelu - kluczymy, bladzimy, przedzieramy sie przez pelne motocykli ulice - a pelno znaczy naprawde pelne, szpilki nie mozna wciznac miedzy rozpedzone motory. Wydaje sie, ze jest ich setki, tysiace, w kazdym miejscu, z najwezszej uliczki, a najciasniejszej bramy w kazdej chwili moze wyskoczyc motor. Nie widac tu zadnego ladu ani skladu, jakby kazdy jechal jak chce, skrecal, kiedy chce, ale nie widac stluczek, wypadkow, wiec lad musi jakis byc, dla nas widocznie niezrozumialy. Jak przejsc przez wielopasmowke pelna motocykli? Zatrzymaja sie? Nie ma szans. Nawet na swiatlach, ktore zreszta w hanoi rzadko sie zdarzaja. Tzreba po prostu wejsc w rzeke motocykli, nie zwazac na trabienia - trzeba isc powoli, krokiem jednostajnym - nie za szybko, ale za nic w swiecie nie mozna sie zatrzymac - to by byla katastrofa. I tak idac czlowiek jest bezpeiczny, i hanoi staje sie jakies bardziej swojskie i przyjazne - mozna sie poruszac!
Gdy turyta chodzi ciagle sllyszy za plecami "Motorbike, sir?", "Motorbike, madame?". Motory to najpopularniejszy sposob poruszania sie w Wietnamie...

Hanoi ma wiecej lat niz panstwo polskie - juz w VII wieku powstal tam pierwszy uniwersytet - dzis jedna z glownych atrakcji turystycznych miasta - Swiatynia Literatury. Kolejna atrkacja to mauzolemu Ho Chin Minha, bardzo szanowanego przez Wietnamczykow, szczegolnie tu, na Polnocy.

Wieczorem na ulicach miasta pelno plastykowych stolikow i krzesel - w lokalnycb knajpkach pije sie Bia Hoi - wietnskie lane piwo, na prowincji tansze niz woda... Zamawia sie w plastikowych, 2- 1,2-litrowycb butelkach. Siedzi sie, rozmwia z miejscowymi... Z tymi starszymi, co pamietaja jeszcze rosyjski, z mlodymi, ktorzy ucza sie angielskiego.

Hanoi meczy, choc sa tacy, co zaczarowni atmosfera miasta zatrzymuja sie tu na kilka dni. Ale my wyjezdzamy - do Zatoki Smoka, najpiekniejszego miejsca w Wietnamie, jednago z najpiekniejszych na swiecie. Tak przynajmniej pisza przewodniki...

2 komentarze:

uczi pisze...

W Chinach jedliście ryż z jajakami,w Wietnamie bagietki z jajakami.. Zaczynam się o Was martwić..

ewelina pisze...

czyli przedsmak świąteczny... jajko Symbol Życia!nowego Życia! zwycięstwa nad śmiercią. CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ.ALLELUJA!
Dobrego świętowania:-)