czwartek, 5 czerwca 2014

Sarajewo

DZIEŃ 56

Tam za górką jest Sarajewo...




Właściwie - w dole, a my na górze. Ale tak jest w piosence (Ile znamy piosenek o Sarajewie?). Rano wita nas mgła, schodzimy w dół. Na początku z mgły wyłania się wielki cmentarz wojskowy, dla nas znak, że nie błądzimy, bo wczoraj tez był ten wielki, niekończący się cmentarz patrzący z góry na miasto. Dobrze, że wczoraj nie było mgły - ciekawe jak trafiłybyśmy do hosta? 
Choć ludzie w Sarajewie są taki mili, że pewnie by nas podprowadzili. Wczoraj pomógł nam ojciec z dwoma chłopcami, dumny, że maluchy tak łądnie mówią po angielsku. I potem życzył nam wszytskiego dobrego.

Sarajewo jest położone w wąwozie, stromo, wkoło lasy, pięknie. Z góry widać miasto jak na dłoni. Więc jest bezbronne. Piękne, bo widoki niesmowite. Można z centrum powspinac się w górę i jest się z innym świecie, ciężko w lecie, w górach uwierzyć, że mamy u stóp wielkie miasto. Można wędrować zimą, latem - całkiem dzikie góry. Mamy szczęście, że nasz host mieszka tak wysoko. Mamy w ogóle zwykle szczęście do hostów...

"Na wzgórzach okalających miasto osadzono około 300 czołgów, 100 miotaczy min i kilkaset moździerzy. Prawie 13 tysięcy żołnierzy zostało podzielonych na osiem dywizji i przez cztery lata oblężenia miasta ich struktura i dowództwo zostawały właściwie te same. Wobec 40-70 tysięcy żołnierzy wchodzących często w skład oddziałów paramilitarnych broniących miasto - była to grupa stosunkowo niewielka. Serbowie mieli jednak ogromną przewagę w uzbrojeniu i zajęli strategiczne pozycje nad Sarajewem, mając je "otwarte" dla ognia dzień i noc"

Idziemy w doł. Za chwilę z mgły wyłonią się minatery, na początku, po wyższe, i będzie slychać południowy ezan, a potem wieże kościołów katolickich, na końcu prawosławne kopuły.  A potem, gdy jesteśmy już w centrum - mgła podniosła się, i mamy całe Sarajewo - mosty, plece, łaźnie, ruchliwą, turystyczną starówkę. 

"Sarajewo było oblegane dłużej niż Berlin, Leningrad i każde inne miasto w nowożytnej historii Europy. W ciągu prawie czterech lat zbrojnej blokady nałożonej przez Serbów, na jego ulicach zginęło ponad 11 tys. mieszkańców, a 50 tys. zostało rannych".

Sarajewskie mosty. W wodzie odbijaja się miasto, odbudowywana starówka, nowe nowoczesne gmachy. Szczególnie okazały urząd miasta. Mimo, że zimo, że poza sezonem, całkiem sporo turystów. 

"W ciągu czterech lat na Sarajewo spadło 470 tys. pocisków i granatów, a więc ok. 330 dziennie. Władze Bośni i Hercegowiny 2 lata po wojnie w końcu doliczyły się wszystkich strat spowodowanych przez bombardowania. Co czwarty budynek w mieście został poważnie zniszczony, kolejne 64 proc. jego zabudowy częściowo, a 10 proc. w małym stopniu. Oznacza to, że tylko ok. 2 proc. budynków tak mieszkalnych, jak użyteczności publicznej, uniknęło pocisku wystrzelonego z jednego z okalających miasto wzgórz."

Spacerujemy po mostach. Zimno, kupujemy na moście za zupełne grosze rękawiczki (przydzadzą się później, przed nami jeszcze kawał drogi...) - idziemy na harbatę, potem na borek. Wyjątkowo smaczny. Jeszcze kawa - wczoraj długo rozmawiałyśmy z naszym hostem. Nie o wojnie, nie o oblężeniu. Choć pewnie można by, bo nasz host jest rodowitym mieszkańcem Sarajewa. Patrzyliśmy z góre na oświetlone miasto - i rozmawialiśmy o rockowym undregraundzie, o koncertach, o festiwalach, o  nowym, młodych mieście. I o podróżach. - Kiedyś mój kraj był wielki... - opowiada nasz gospodarz. - Kiedyś było tak pięknie, zjeździłem z rodzicami całą Jugosławię.  To jak zjeździć cały świat. Kiedyś było tu wszystko.. 

"Sarajewscy Romeo i Julia - Admira Ismić i Boško Brkić. Para jeszcze z czasów szkoły średniej, dwudziestopięcioletni ludzie, których jedyną winą były różne narodowości. Kiedy próbowali uciec ze stolicy BiH, zostali zabici przez kule snajperów.
Planowali wspólne życie i ślub, ale w okupowanym Sarajewie było to niemożliwe. Zdecydowali się opuścić miasto. Jedyną drogą ucieczki był most Vrbanja, gdzie pierwszy zabity przez snajpera został Boško, potem trafiona została Admira, która zdołała doczołgać się do ukochanego, zanim, trzymając go w objęciach, umarła. Ich ciała siedem dni leżały pośrodku mostu, bo UNPROFOR czekał na ogłoszenie rozejmu. Zostali pochowani na cmentarzu w Lukavicy. Po wojnie ciała na życzenie ich bliskich przeniesiono do Sarajewa."

Tak bardzo dokładnie, z kościołami, meczetami, cerkwiami, wystawami, uliczkami Sarajewo można zwiedzieć w kilka godzin. Nawet mniej. Pochodzić z jednej na drugą stronę mostami, może wspiąć się na wzgórze - na panoramę. W lecie - można pochodzić po okolicy. Nie jest to może najbardziej fascynujące miasto świata. Ale warto było tu przyjechać. Na stoiskach z dla turystów mozn a kupić breloczki w kształcie granatów, figurski snajperów. Pamiątki. I róże. Mało kto wie, dlaczego właśnie róże.

"Do dziś najlepiej kojarzonymi z miastem symbolami z czasu wojny są tzw. sarajewskie róże oraz "aleja snajperów" (ulica Zmaja od Bosne, czyli Bośniackiego Smoka) odtworzona m.in. w hollywoodzkim filmie z 1997 r. Róże w stolicy Bośni w czasie oblężenia stały się symbolem śmierci. Mieszkańcy zauważyli bowiem, że granaty spadające na ulice i chodniki tworzą w nich bruzdy przypominające płatki kwiatów. Już po wojnie wiele z nich zostało zalanych czerwoną i różową farbą, by upamiętniać miejsca masakr, w których ginęło niekiedy nawet po kilkanaście osób."
"Run or R.I.P.", "Pazi, snajper!" - ostrzegali siebie mieszkańcy Sarajewa napisami na murach lub tabliczkach między blokami, po czym biegli przez skrzyżowania, wstrzymując oddech.

Dzień jest krótki - wracmy, robi się już ciemno. Idziemy jeszcze wyżej, patrzymy z góry na miasto. Toni w światłach. Jutro wyjeżdzamy. Umawiamy się z naszym hostem na lato - Przyjedźcie wtedy, zobaczycie jak tu zielono, pięknie. Pochodzimy po górach, pójdziemy na koncert... Zobaczycie, jak tu pięknie... Zapraszamy do Polski - może kiedyś - na razie cieszą mnie goście, odpoczywam, mam tu swoje okna na świat - pokazuje na okno, to wielkie przez któe widać niesamowitą panoramę, na komputer i na nas... Przychodzą kumple, pijemy piwo, leci dobra, rockowa muzyka, prosto z Sarajewa... tak nas kusi, żeby jeszcze zostać... Ale nie, nie tym razem...Ale to już kolejne miejsce, gdzie musimy koniecznie wrócić...



















Cytaty ze strony tvn24 i balkanistyka.org

1 komentarz:

uczi pisze...

http://kinoplex.gazeta.pl/kinoplex/18,135414,9946553,Grbavica.html