piątek, 2 stycznia 2009

Moskwa, 5 dzien, 1440 km

No i jestesmy w Moskwie... przez nastepne 5 dni (Iza: O, Boze)
Siedzimy w pokoju pelnym zdjec i map u naszych gospodarzy z HC w starej kamienicy, ktorej oczywiscie dlugo szukalismy (wlasnie Marcin wylal z wrazenia herbate).

To dopiero 5 dzien, a nam wydaje sie, ze jedziemy juz kilka miesiecy.

Nasze noworoczne postanowienia:
- nie klocimy sie czesciej niz 3 razy dziennie
- nie narzekamy na wiecej niz 10 rzeczy dziennie (oprocz tego, ze mamy za ciezkie plecaki i ze jest nam zimno - na to poki co mozemy narzekac do woli)
- objezdzamy swiat!!!!

Po kolei:
dlugo nie moglismy sie rozstac z Polska, w pizzerii tuz przy granicy w Medyce spedzilismy 3 godziny - Marcin usilowal dodzownic sie do banku, aby odblokowac konto, nic z tego, trudno, zrobimy to pozniej (i bedzie to pierwszy dzien nowego zycia).
Wcisnieci w mrowki przekroczylismy granice w Medyce - To studenci, puszczac ich - popychali nas ludzie. Potem Lwow, szukanie noclegu - trafilismy do hotelu, do ktorego pewnie nigdy nie zagladnelibysmy - wielkie krysztalowe lampy, lustra, full wypas - cena jak na taki standard - niska, jak na nasze mozliwosci - hm.... no dobra, pierwsza noc, od jutra oszczadzamy. Wiec spimy w wielkim pokoju ze zlotymi zaslonami w centrum miasta. Zwiedzamy Lwow, na ulicach ludzie sprzedaja choinki, ozdoby - niedlugo swieta, wiec bedziemy 2 razy swietowac... Jedziemy do Kijowa, zwiedzamy, zwiedzamy, Lawra, Majdan, stare miasto, ciezkie plecaki, szukamy miejsca na nocleg - babuszki na dworcu chca 100 dolarow, zimno, w hotelach obledne ceny, znowu zwiedzamy, coraz bardziej przymusowo, klocimy sie, szukamy spania... Klniemy na sliski bruk, plecaki coraz ciezsze... co nam pozostalo - stacja kolejowa, calonocny przejazd pociagiem - bedziemy miec gdzie spac. Jest pociag do Moskwy - musimy upewnic sie, czy na granicy nie pojawimy sie zbyt wczesnie - nasza wiza jest wazna od polnocy 1.01. Jest Sylwester, wszystko zamkniete, udaje nam sie kupic wodke - bedziemy swietowac. Pociag pusty, tylko kilka osob. O polnocy pracownicy otwieraja szampana, zyczenia. I rano Moskwa - idziemy prosto na Plac Czerwony, niemozliwe zatloczony, pada snieg, najtanszym miejscem na wypicie herbaty w centrum Moskwy okazuje sie McDonalds - no tak, Moskwa nie jest tanim miejscem - a centrum jest koszmarnie drogie. Nasi gospodarze z Hospitality Club (www.hospitalityclub.org) nie odpowiadaja, nie mozemy sie nigdzie dodzownic, robi sie ciemno, zamiast szukac noclegu robimy zdjecia oswietlonego centrum, gigantycznych choinek, na kazdym placu Moskwy... Mili panowie ochroniarze laduja nam komorki, szukamy hostelu - trafiamy do Godzilli (Artur z Wadi - dzieki za blyskawiczna odpowiedz) - drogo (12 euro za dormitorium)... no dobra, ostatnia noc za ta cene... Na drugi dzien probujemy kupic bilety na Transsyberyjska - najblizsze wolne miejsca na 6go... Na szczescie udaje nam dodzwonic do Anny z HC - mamy gdzie spac!
Dzis jest slonecznie, choc mrozno, spacerujemy (Iza: gonimy Marcina) po miescie, dzis bez plecakow.
Przed nami jeszcze 4 dni w Moskwie :) Tak naprawde cieszymy sie :)

SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU!!!!

1 komentarz:

Unknown pisze...

eee... to nie Chiny...
trudno... Jacek kazał was pozdrowić.. (od kiedy ja słucham chlopa??) nie wiem czemu, przecież nawet was nie lubimy, oprócz Izy ofcurse...
=(choć nie wiem czemu Jacuś już lubi Marcina..!!!)..;P
śnieg spadł... sukces. z 5 cm jest... fuck...
no jedźcie gdzieś co???!!!! siedzicie w jednym miejscu...
na Krym, na Syberię, do Chin!!
co jest??
ta ska, przyznaj sie, znów cały rok przesiedzisz na dupie na wsi pod Lwowem, a później będziesz wszystkim wciskać podróż "dookoła świata"...!!!
Tequuila jest do d.\u.p..http://smola.kuzniki.net/
taaa...

wole rum;))
sie ciepło;)) calo trojca..
a ty ska.. ty dewoto!!! trójca!!! no nie... frytki sama ci do kompletu zafunduje;)))