Alanya – Annamur – Kyzkale
Zaczynamy od trzęsienia ziemi a potem będzie jedzie lepiej...
Twierdza |
Sesja w Kyzkale |
Twierdza w Anamurze |
I za kilka minut jest – sportowy, nowoczesny Mercedes, pakujemy plecaki, wsiadamy. Kierowca jedzie aż do Gaziantepu – dobre kilkaset kilometrów, więc zrobilibyśmy dziś gigantyczny dystans – ale przecież chcemy zwiedzać po drodze, nie odpuścimy twierdzy w Anamurze, ani zamku-wyspy Kyzkale. Więc umawiamy się do Anamuru, za chwilę – nowy pomysł – Turek pojedzie z nami do Anamuru, razem pozwiedzamy, a potem pojedziemy do Kyzkale i tam zostaniemy, on pojedzie dalej… Lepiej być nie może…
I nasza super-udany wymarzony, stop staje się stopem najbardziej przerażającym… Jak u Hitchcocka – zaczyna się do trzęsienia ziemi – co będzie dalej... Sposób jazdy tureckich kierowców dawno przestał nas przerażać, napatrzyliśmy się już z pilotki… Więc jak my, codziennie pokonujący kilkaset kilometrów, jesteśmy bladzi i przerażeni – to jazda jest naprawdę ostra…
Wiekopomna chwila... Wyjeżdżamy... |
Droga z Alanyi na wschód, chyba jedna z najpiękniejszych, to też droga dla ludzi o wyjątkowo mocnych nerwach – wąska, wymagająca wielkiej ostrożności, wije się kilkaset kilometrów, serpentyny, ostre zakręty, nad samiutkim morzem, zwykle samym brzegiem, kilkadziesiąt, więcej nieraz metrów nad wodą – widoki wspaniałe, zapierające dech w piersiach, ale my patrzymy bladzi, czekając kiedy i jak polecimy w dół, z którego zakrętu wypadniemy , jak to będzie wyglądać, co będziemy czuć… – nasz kierowca, młody chłopak, dorwał super szybki samochód szefa, na przednim siedzeniu Dabrowska, kierowca patrzy w jej oczy i ile może popisuje się. Widać, że nie do końca panuje nad samochodem, nawet się nie stara – przy 160 km/h wchodzi w zakręty, żywo gestykulując puszcza kierownicę, czujemy się jak w rollercasterze – ale im jesteśmy przerażeni tym bardziej go to bawi – chęć popisania bywa widocznie silniejsza niż instynkt samozachowawczy... Im częściej biedna, siedząca z przodu Dabrowska mówi – jedź wolniej, tym mocniej chłopak naciska na gaz… Na pewno nas pozabija… W pierwszy dzień podróży. Kurcze… Chcieliśmy jeszcze zobaczyć Kaukaz…
Z naszym kierowcą... |
Jedną ma to wszystko zaletę – dystans pokonujemy w tempie błyskawicznym – chwila i już Anamur – wspaniałą twierdza Krzyżowców, potem chwila – i Kyzkale – planowaliśmy ta trasę na 2 dni… A jeszcze zdążymy się dziś wykąpać w przeczystej wodzie… Jeszcze załapiemy się na zachód słońca nad Panieńska Twierdzą… Jak dojedziemy…
Anamur – średniowieczna, olbrzymia twierdza Krzyżowców, świetnie zachowana, z wszystkimi wieżami obronnymi, z potężnymi murami… na półwyspie wcinającym się ostro w morze, szkoda, ze tak rzadko odwiedzana przez turystów. Choć ma to zalety – jesteśmy tu sami. Można by błądzić po zamczysku godzinami, wpatrywać się z murów w przeczyste morze – ale jedziemy dalej….
Kyzkale to miejsce-bajka, kilkaset metrów do brzegu na wysepce stoi wielka twierdza, wygląda jakby wyrastała z morza. Właściwie twierdze są dwie – jedna na brzegu, druga na wyspie. Kiedyś łączył je most, dziś jego pozostałości mogą oglądać nurkowie. Mała, turystyczna miejscowość, niewielu cudzoziemców, nie ma wielkich hoteli jak w Alanyi, więc leniwa, wakacyjna atmosfera końca sezonu, nie czuć potężnego turystycznego przemysłu… Jeśli komuś Turcja kojarzy się w wielkimi, zatłoczonymi kurortami jest w potężnym błędzie – wystarczy wyjechać kilkanaście kilometrów poza Riwierę Turecką i zamiast wielkich resortów mamy dziki plaże, przytulne hoteliki i cuda takie jak Kyzkale… A dla nas, zmęczonych turystyczna atmosferę – raj.
Pierwsza noc pod namiotem |
Zamek Kyzkale średniowieczny, ale już w czasach antycznych istniało tu spore miasto, po którym całkim dużo zostało. Kyz to po turecku panna, dziewczyna – i jest legenda, że zamek wzniósł ojciec dla córki, której przepowiedziano śmierć od ukąszenie węża. W twierdzy otoczonej morzem nic grozić jej nie mogło, ale przepowiednia spełnić się musiała – wąż dostał się na wyspę w koszu z żywnością…
Znajdujemy miejsce na namiot – w cytrynowym sadzie, brzmi romantycznie, ale trochę twardo, za dużo kamieni, trudno… za to – namiot, kupiony całkiem niedawno w supermarkecie zdaje jak na razie egzamin. Wieczorem siedzimy na plaży, patrzymy na oświetlone twierdzę.
Kyzkale |
Drugi dzień – wakacje, postanawiamy zostać dłużej – w końcu tak szybko tu dojechaliśmy… Kąpiemy się, zwiedzamy twierdzę, pobliskie ruiny – Turcja ciągle zaskakuje – ile byśmy tu nie byli, nie pracowali, nie zwiedzali zawsze ten kraj potrafi zszokować – okolica pełna pozostałości antycznych miast, wszędzie, na każdym kroku… I tu także… I zaskakuje Turcja zawsze gościnnością – Marcin idzie sobie ulicą, zatrzymuje się motor – gdzie Cię podrzucić, a to jeszcze powożę Cię po ruinach… I nikt nas nie zaczepie, nie namawia, nie ciągnie do sklepów… Ale nam tu dobrze…
Wow wow |
Do Kyzkale chcemy płynąc wpław, ale nie damy rady z aparatami, dokumentami – więc Dąbrowska popłynie łódką, a my wpław. Nie jest jakoś daleko – z tym, że pojawiają się spore fale – no i ja fal się boję – przy bojkach postanawiam wracać. Marcin zły, wraca ze mną, podejmuję drugą próbę – nie ma szans – mogę płynąć kilometry, pod warunkiem, że nie ma paskudnych fal. Marcin płynie, a ja zostaję na brzegu. Ładnie, nie mam pieniędzy, ciuchów nawet… idę na przystań, skąd pływa łódka – to już nie Riwiera, średnio wypada spacerować po mieście w stroju kąpielowym – więc niemal goła, niestety nie wesołą idę do łódki – pusta, wypłynie, kiedy zbiorą się turyści… Pytam, czy mnie podrzucą, że nie mam pieniędzy, mętnie tłumaczę jak i dlaczego… Chłopaki śmieją się, odpalają silnik i wiozą mnie jak Vipa na wysepkę. Nie chcą nic za przejazd. Zwiedzamy zamek – do środka też robi wrażenie, Dąbrowska nagrywa po kryjomu naszą wielką kłótnię pt. – Jak nie umiesz pływać, nie wybieraj się, a ty dlaczego chciałeś mnie zostawić na środku morza – potem już w Polsce będziemy płakać ze śmiechu, ale na razie jestem strasznie obrażona na fale. Potem kąpiemy się w przeczystej wodzie, u stóp murów obronnych.
Kyzkale od środka |
Przenosimy na noc namiot – trawiasta polanka, na niej mnóstwo pozostałości kolumn, marmurowe kamienie, jeszcze z rzeźbami, żłobieniami. Robi się ciemno, idziemy na dziką plażę, za twierdze, siedzimy na miejscu dawnych świątyń, domów może… Siedzimy na marmurowych kolumnach, z widokiem na twierdzę, spacerujemy po pozostałościach antycznego miasta… Całkiem przyzwoicie zachowanego, księżyc w pełni, no, robi się atmosfera… Znowu Turcja zaskakuje – takiego miejsca nie spodziewaliśmy się… Nic naszej Alanyi nie ujmując – tu dopiero jest genialnie… Jutro jedziemy dalej na Wschód...
I jeszcze raz,,, |