wtorek, 28 stycznia 2014

Milet Priene Efez

ANTYCZNIE - spokojnie i poprawnie :) jak porządne turystki - zwiedzamy...



DZIEN 33

Priene i Milet

Nasz host mieszka w centrum Kushadasi, ale od portu, gdzie znajduje się jego sklep, mocno, ostro pod górę - więc rano zastanawiamy się, jak tu nad ranem, po raki, wlazłyśmy... Jesteśmy dla siebie pełne podziwu...

Dziś plan wielce ambitny - dwa antyczne miasta - Priene i Milet. Zwykle omijane, bo nie tak sławne jak Efez (tam się tez wybieramy ;) - ale też warte stopa :) Więc zaczynamy - znowu łatwy miły, przyjemny stop - młody chłopak, bardzo rozpolitykowany (w Turcji trwaja protesty, a część egejska jest mocno antyrządowa o każdy o tym mówi...) - ma racje zapewne... choć za mocno idealizuje Europę Zachodnią... Nie spieramy się, ze to wcale nie raj na Ziemii... Wczoraj z naszym hostem też toczyłyśmy długie polityczne dyskusje :) I życiowe - o życiu w drodze.... Każdy mówi - teraz podróżujecie, ale zawsze przychodzi czas, żeby się ustablizować itd... Ale nam coś nie przychodzi ;) My dopiera zaczynamy hehe ;)

Cudne widoki, z góry Kusadasi, wybrzeże, udała nam się pogoda, idealny dzień na ruiny - już ostrzymy aparaty...  Do samego Priene dojeżdżamy z Turkiem, który specjlanie nas tu wiezie, częstuje wodą, gdy odmawiamy (mamy pod dostatkiem swojej ;) - wyciąga wino ;) Wie o co chodzi ;) 

Priene jest na wzgórzu - kiedyś było to półwyspep - teraz do morza jest grubo ponad 20 kilometrów - a uczyniła to wszytskie rzeka Meander, zamulając całe wybrzeże - proces wciąż zresztą trwa - i dlatego, wielkie porty - Priene, Milet, Efez upadły - właściwie nie tylko, ale m.in. dlatego ;)  W Priene stacjonował Aleksander Wielki - i zwykle to przyciąga tu wycieczki. A nas - Priene samo w sobie.  Jest pusto, nie ma wcale turystów, więc mamy całe miasto dla siebie... Całkiem miłe... Priene nie jest rekonstruwane, więc "wszytsko leży", a leży wśró potężnych pinii, cudnego krajobrazu... Jakie piękne musiało byc to miasto - zaraz zaczniemy, wśród gigantycznych, zwalonych kolumn, snuć refleksje o przemijaniu ;)












Kolejny stop - do Miletu - znanego dzięki jednemu z jego mieszkańców - niejakiemu Talesowi. Wielkie, całkiem dobrze zachowanemu miasto. W Milecie jest gigantyczny teatr (ponoć największy na terenie dzisiejszej Turcji, z jego części powstała twierdza, ale wciąż robi wrażenie - a my lubimy teatry ;) - miasto w większej części było w bagnie - teraz trwa osuszanie, czyszczenie, przywracanie świetności świątyniom, placom, willom - więc bagna już nie ma, ale nie zdążono jeszcze oczyścić marmurów - i wszytsko wygląda jak z horroru :)


















Wracamy tez stopem - zatrzymują nam się starsi, bardzo tradycyjni Turcy, nie ma miejsca, ale ściskają się, mieścimy się, jedziemy do kolejnej wioski. A potem już super łatwo do Kushadasi.

Nasz host czeka w sklepie - oczywiści z raki. :) Dziś nie będziemy długo korzystać z jego gościnności - jutro musimy rano wstać - jedziemy do Efezu (szczególnie oczekiwanego przez DziFisza) - więc idziemy wcześniej spać. Zamykamy oczy - w głowie mamy same antyczne kolumny :) 

DZIEŃ 34 WIELKI EFESUS ;)

Dziś wielki dzień - nie dlatego, że jedziemy do Efezu - ale też - rocznica śmierci Mustafy Kamala Ataturka (na temat tej postaci nie będziemy się tu rozpisywać - a postac bardzo dla Turcji ważna, w Polsce mało znana, a szkoda...) - i dokładnie o 9.05, kiedy Ataturk umarł, na chwilę zamiera życie - wszyscy zatrzymują się, stają (jeśli mogą) przy pominkach Atusia, samochody trąbią - dźwięk wydają także olbrzymie pasażerkie promy, stojące w Kusadasi (co z ich strony miłe, bo to przecież nie promy tureckie). Dzień więc zaczął się uroczyście.

Mówi się, że Efez to najlpiej zachowane miasto antyku (bije się o to miano z Pompejami). Że to jednyne miesce, gdzie można sobie wyobrazić, jak wyglądało wtedy życie... Odkryty przypadkiem - w czasu budwy linii kolejowej. Archeolodzy mówią, że jeśli prace będą szły w takim tempie (a jest ono szybkie - jednka wciąż odkryto dotąd ok. 30 proc. miasta) - cały Efez zostanie przebadany za jakieś 100 lat. W Efezie ciągle się cos odkrywa, na szczęście dziś wszystko zostaje na miejscu - tu, w antycznym mieście, alebo w Muzeum Efeskim. Wcześniej rzeźby, feski, cuda wyjeżdżały to British Museum...

W Efezie odkrywane jaets teraz dzielnica willi - odkryana i rekonstruowana - jest już kilka domów. Na ścianach ukąłdane sa na nowo freski, na podłogach mozaiki. Gazety nazwwały tą rekonstrukcję największymi puzzlami świata.

Efez to jeden z Siedmiu Kościołów Apokalipsy. To też miejsce nauczał i mieszkał św. Paweł. 

Niedelako Efezu znajodował się jeden z 7 cudów świata antycznego - świątynia Artemidy Efeskkiej. Została z niej tylko kolumna.

Niedalkeo Efezu najprawdopodobniej, razem ze św. Janem (ten mieszkał tu na pewno) osttanie lata swego ziemskiego życia spędziła Maria...

Tylke. Efez to Efez. Zamiast opisów fotki ;) (oczywiście spędzamy tu cały dzień :)


























































(jako, że Efez jest bliziutko Kusadasi, jedziemy, jak turyści busikiem ;) - ale wracamy stopem :) Host czeka - raki czeka, dziś żegnamy się z naszym hostem (jutro bardzo rano wstajemy - chcemy dojechać do Izmiru...) - mówi, że przyniosłyśmy mu szczęście - bo przez te dni, kiedy byłyśmy sprzadał dużo :) Zaprasza... Pożegananie z hosteami, zawsze jeste ciężkie - znamy się 1, czasem 2, góra 3 dni - a czujemy się, jakbysmy żegnali się ze starymi przyjaciółmi...


DZIEŃ 35 Kusadasi - IZMIR - znowu w drodze :)

No tak - zasiedziałyśmy się u naszego hosta, rozleniwiły... Dziś mmay do zrobienie kawał drogi... I idziemie łatwo, miło i przyjemnie. Tylko dwa "stopy" - jeden wywozi nas z miasta, a drugi - do samego Izmiru. 

Miasto wielkie, olbrzymie, dojechałysmy tak szybko, że mamy jeszcze czas pozwiedzać - wąskie uliczki starówki - jeden wielki bazar, nadmorskie deptak - w Izmierze (antyczna Smyrna) nie zostało wiele zabytków z najdawniejszych czasów, nie ma nic wielce spektakularnego, jest wieli, męczący, ale dla wielu osób to ulubiuone miasto w Turcji - Izmir jest pięknie położony, jest tętniący życiem, "młody", kosmopolityczny, "europejski" - choc jednoczsnie, gdy pobłądzić w starych dzielnicach - bardzo "turecki". I tani :) Kupujemy z DziFiszem nowe trampki (stare troche posypały się :( - a potem jedziemy do naszgeo hosta - mieszka dośc daleko, ale Izmir ma świetną komunikację (niestety drogą) i nie ma tego złego... Host mieszka przy samej wylotówce, która będzie nam potrzebna :)
















Nasz host pracuje w banku, od niedawana ma swoje (oczywiście gigantyczne) mieszkanie, więc zaczął mocno działać w SC. Tez podróżował z plecakiem, też spał w CS, więc "wie, o co chodzi". Oprócz nas "ma" jeszcze jedengo "coachsurfera" - Brazylijczyka. Więc co można robić w międzynarodowym towarzystkie podróżniczym... Snuć dłuuugie nocne dyskusje... ;) Już chyba stanie się to normą - nie chodzimy spać przed "nadranem" :)